Dzisiejszym gościem wywiadu przeprowadzonego w ramach cyklu „Z energetyką na Ty” jest Michał Skorupa – Prezes Zarządu E.ON Foton Sp. z o.o. (Grupa E.ON Polska S.A.). Michał Skorupa posiada ponad osiemnastoletnie doświadczenie w sprzedaży, tworzeniu i wdrażaniu strategii oraz procesów korporacyjnych, a także w budowaniu zespołów w różnych obszarach Spółki. Od dziesięciu lat związany zawodowo z energetyką, a od ponad sześciu z fotowoltaiką oraz energią w opiniowaniu aktów prawnych oraz ustaw dedykowanych energetyce. Od lipca 2019 zarządza firmą E.ON Foton Sp. z o.o., a z Grupą E.ON Polska (wcześniej innogy Polska S.A.), jest związany od 2011 roku, gdzie między innymi pełnił funkcję Członka Rady Nadzorczej. Z powodzeniem rozwija biznes w obszarze strategii, sprzedaży oraz operacji dzięki czemu Spółka E.ON Foton znajduje się w czołówce firm w Polsce w sektorze OZE.
Dlaczego zdecydował się Pan zająć energetyką? Od kiedy związany jest Pan z sektorem?
Energetyka jest jednym z sektorów, poza sektorem paliwowym i sektorem zbrojeniowym, który na pewno można definiować jako sektor o strategicznym znaczeniu dla gospodarki. Z jednej strony jest to sektor zapewniający bezpieczeństwo strategiczne dla naszego kraju, a z drugiej strony mamy styk sfery komercyjnej i biznesowej, więc niewątpliwie, z punktu widzenia atrakcyjności przyszłości rozwoju tej części gospodarki, jest to jeden z ciekawszych sektorów. To jest jedna z przyczyn dla których zdecydowałem zająć się energetyką.
Druga kwestia – energetyka jest sektorem, który najdynamiczniej się w tej chwili zmienia i rozwija pod kątem transformacji i wyzwań. Jak dobrze wiemy, polska energetyka oparta jest na źródłach konwencjonalnych. W związku z powyższym, jeżeli mamy wypełnić wszystkie dyrektywy czy regulacje związane z Fit For 55, chociażby także Dyrektywę RED II, to niewątpliwie kierunkowo dostrzegamy, że to będzie taka gałąź gospodarki, która będzie najmocniej nam się w najbliższych latach zmieniała i transformowała. Także z punktu widzenia atrakcyjności, możliwości, wyzwań, tak jak powiedziałem, z punktu strategicznego znaczenia bezpieczeństwa kraju jest to część gałęzi gospodarki, która osobiście dla mnie jest jedną z najbardziej interesujących biznesowo i zawodowo.
Jeżeli chodzi o same moje doświadczenia, to jestem w sektorze energetycznym ponad 10 lat. Początkowo pracowałem w części związanej z energetyką zawodową, czyli mówimy tutaj o wytwarzaniu, dystrybucji i obrocie tą energią. Potem stopniowo przechodziłem już do tej części green i energetyki prosumenckiej, czy energetyki wielkoskalowej, powiązanej bezpośrednio z fotowoltaiką i segmentem magazynów energii oraz stacji do ładowania.
Jakie widzi Pan największe wyzwania stojące przed polską energetyką w okresie najbliższych 10-20 lat?
Jednym z największych wyzwań niewątpliwie jest dostosowanie infrastruktury sieciowej do tempa zmian w tej części energetyki, którą nazywamy energetyką zieloną. Dzisiaj niewątpliwie nie brakuje kapitału inwestorów, którzy chcą inwestować w energetykę rozproszoną, w energetykę wielkoskalową i mam na myśli tutaj nie tylko fotowoltaikę, ale także biomasę oraz energetykę wiatrową. To co jest istotne, to kapitał inwestycyjny. Jednym z największych wyzwań jest to, czy infrastruktura sieciowa, którą dysponujemy w ogólnym układzie elektrenerogetycznym, będzie w stanie przyjąć i zarządzić w sposób inteligentny całością mocy przyłączeniowej, która jest planowana w tej chwili. Co więcej, dziś widzimy na kanwie konfliktu na wschodzie, iż rządy wielu Państwa stawiają na uniezależnienie się od surowców z Rosji. Ten element znacząco wpłynie na całość transformacji rynku energii.
Mówimy o infrastrukturze, a jak zapatruje się Pan na propozycję zmian dla prosumentów, które wydają się mało korzystne?
Zmiana ustawy OZE, która została podpisana, nie jest zaskoczeniem. System opustów, który dotychczas istniał pod nazwą net-meteringu, był wprowadzony w Polsce dla określonego celu, który został spełniony. Jego podstawowym celem było zwiększenie popytu, pobudzenie rynku, spopularyzowanie tej technologii. To się udało zrobić przy wsparciu programu „Mój Prąd”.
Z perspektywy całego rynku europejskiego, tak jak obserwuję, ponieważ jako grupa E.ON operujemy w 15 krajach, obecny system jest jednym z najbardziej preferowanych, jakie dotychczas były uruchomione w krajach europejskich. Nawiązując do Dyrektywy RED II, wiadomo, że obecny system musiał się kiedyś skończyć. W Dyrektywie jest wprost powiedziane, że prosument to ten, który sprzedaje energię bezpośrednio do sieci, a nie magazynuje w sieci wytworzoną energię i używa jej jako magazynu wirtualnego. Referując już do prawa unijnego i definicji prosumenta, widać było i zrozumianym było, że ta zmiana nastąpi.
Natomiast tempo wprowadzenia tej zmiany w rozumieniu takim, że nie ma tego okresu przejściowego zapewnionego na okres np. 12 miesięcy od momentu przyjęcia prawomocnie danej zmiany, jest na rynku dużym zaskoczeniem z racji faktu, że rosną nam ceny prądu. Podwyżki są zapowiadane na poziomie 20-40%, to nie wyhamuje nam w żaden sposób rozwoju fotowoltaiki. Ona dalej będzie się rozwijała dlatego, że dzisiaj decyzją o zakupie systemu fotowoltaicznego przez prosumenta, czy klienta biznesowego jest dążenie do niezależności energetycznej. Im wyższe ceny energii, tym większa będzie tendencja do poszukiwania niezależności energetycznej. W związku z powyższym, nawet jeżeli chwilowo nam ten rynek wyhamuje, niewątpliwie wróci on później do swoich trendów wzrostowych.
Jak w takim razie zachęcać nowych prosumentów do założenia instalacji fotowoltaicznej na zasadach nowego systemu? Mówi się, że fotowoltaika będzie nieopłacalna.
Pierwsza podstawowa kwestia jest taka, że system fotowoltaiczny się zawsze opłaca. Mamy regulacje, które oczywiście są mniej lub bardziej korzystne, które czynią ten system takim, że stopa inwestycji jest krótsza, bądź dłuższa. Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że inwestowanie w fotowoltaikę, magazyny energii i pompy ciepła, to jest coś, co się opłaca.
W związku z tym, jeżeli mówimy o jakimkolwiek elemencie zachęty, to trzeba brutalnie usiąść z kartką i długopisem, czy też z Excelem, i policzyć sobie, jaki jest koszt inwestycji i jakie są wzrosty cen energii, jaki będzie koszt energii dla przedsiębiorstwa, jaki dla klienta indywidualnego, jak duża jest nieprzewidywalność wzrostów tych cen. My nie mówimy dzisiaj o wzroście 8 czy 12%, tylko mówimy o wzroście 40% w skali roku. Referując tylko do samego wzrostu cen, widać, że to nie jest już coś, nad czym trzeba się zastanawiać, tylko to jest naturalna droga, do której powinniśmy dążyć. Nie zapominać należy, że mamy na rynku różne mechanizmy wsparcia, które mają nam skrócić ten okres zwrotu inwestycji. Mamy ulgę termomodernizacyjną, zaraz wejdzie czwarta edycja programu „Mój Prąd”, dodatkowo mamy program „Moje Ciepło”, czy „Agroenergia”. Wszystkie te odpowiednio spięte programy zaproponowane przez sprzedawcę-instalatora fotowoltaiki dla klienta indywidualnego, pozwolą uczynić tę inwestycję nadal bardzo atrakcyjnym rozwiązaniem.
Przy zmianach systemu prosumenckiego dużo mówiło się, że sieci są przeciążone i to jest jeden z głównych powodów zmian. Czy mógłby się Pan odnieść do tego stanowiska oraz do tego jak przewymiarowane instalacje wpływają na sieci elektroenergetyczne?
Na dużych liczbach trzeba powiedzieć sobie tak. Jeżeli mamy 130-140 TWh zapotrzebowania w skali kraju, to oznacza, że taka ilość energii jest potrzebna, by zapewnić ciągłość w układzie elektroenergetycznym. W Polsce na koniec 2021 roku liczba wszystkich mikroinstalacji przyłączonych do sieci dystrybucyjnej OSD wyniosła ponad 850 tys. mikroinstalacji, i stanowiły one niecałe 6,1 GW mocy wytwórczej, to widać procentowo, że samo OZE w rozumieniu fotowoltaiki stanowi mikroskopijny ułamek, który jest w całości zapotrzebowania energetycznego. Oczywiście niekontrolowany przyrost fotowoltaiki, zwłaszcza tej prosumenckiej w gospodarstwach domowych, stanowi gigantyczne wyzwanie dla sieci elektroenergetycznej. Natomiast my też prowadzimy takie analizy i rozmawiamy w ramach branży, porównujemy różne parametry i widzimy, że skoki napięcia spowodowane nadproduktywnością w godzinach szczytowych przez instalacje fotowoltaiczne, które skutkują wyłączeniem się falowników po stronie sieci elektroenergetycznej, to dzisiaj jest tak na dobrą sprawę poziom około 2,5 do 3%. W związku z powyższym dzisiaj dużo komunikuje się na temat, jak fotowoltaika wpływa niekorzystnie na sieć itd., natomiast już referując do twardych liczb widzimy, że całość OZE to jest ułamek energii wytwarzanej w układzie elektroenergetycznym. Podskoki napięcia, które obserwujemy na przestrzeni ostatnich 24 miesięcy poprzedniego roku z perspektywy różnych producentów i instalatorów na terenie kraju, to dzisiaj wartości od 2,5 do 3%, które występują w całości 24 miesięcznego okresu. W związku z powyższym trudno tutaj mówić o tym, że rzeczywiście ta fotowoltaika znacznie wpływa na system elektroenergetyczny. Trudność niewątpliwie stanowi dla zakładów energetycznych, dla spółek dystrybucyjnych to, że dzisiaj w sposób niekontrolowany te instalacje są budowane i trudno jest zaplanować na poziomie granulacji dla poszczególnych regionów gmin i powiatów, ile w danym momencie powstanie nagle instalacji fotowoltaicznych, które trzeba będzie przyłączyć i uwzględnić w miksie energetycznym lokalnym. To stanowi największe wyzwanie, a nie to, że fotowoltaika szkodliwie wpływa na sieci elektroenergetyczne.
Czy magazyny energii mogą rozwiązać problem gwałtownego wzrostu mikroinstalacji fotowoltaicznych?
Oczywiście że tak. Ja jestem ogromnym fanem tych przydomowych magazynów energii dlatego, że magazyn energii de facto zaczyna nam tworzyć taki fajny układ do wewnętrznego bilansowania tego całego układu zamkniętego, jakim jest z jednej strony wytwarzanie energii, a z drugiej strony, lokalne zapotrzebowanie przez urządzenia peryferyjne i odbiorniki, który mamy w gospodarstwie domowym. Mając fotowoltaikę, pompę ciepła i magazyn mamy układ zamknięty, który pozwala świadomie zarządzać tą energią. Co jeszcze istotne, to cały czas patrzymy na magazyn energii, który ma nam zmagazynować energię de facto powstającą w źródle wytwarzania, jakim jest ogniwo fotowoltaiczne. Natomiast trzeba pamiętać, że świadomy wytwórca może ten magazyn energii wykorzystywać do trochę głębszego zarządzania tą energią, czyli na przykład ładować ten magazyn energią w godzinach, które są tanie, jeśli chodzi o pobór bezpośredni z sieci, a oddawać tę energię z magazynu do sieci w godzinach, kiedy ta energia jest na wysokich indeksach. Czyli mówimy o takim świadomym prosumencie, który posiada urządzenie, które ma nie tylko zmagazynować wyprodukowaną energię, ale również magazyn, który daje mu instrument zarządzania energią i pobierania lub oddawania jej w taki sposób, by przynosiło mu to realne korzyści.
Odchodząc nieco od tematu fotowoltaiki i prosumentów. Czy widzi pan w 2050 roku Polskę zeroemisyjną?
Jest to olbrzymie wyzwanie, które wymaga dyscypliny wszystkich uczestników rynku. Trudno dzisiaj mówić, że transformacja energetyczna mogłaby się dokonać w kraju na poziomie regulacyjnym. Regulacja zmieniająca się w sposób pożądany przez rynek niewątpliwie tworzy po stronie ustawodawcy pewną przestrzeń i szansę do tego, by rzeczywiście w tym kierunku dążyć i na koniec dnia skutecznie móc osiągnąć ten cel. Jest to olbrzymi wysiłek dla całej gospodarki i uczestników rynku. Dzisiaj bym powiedział, że będzie to trudne do osiągnięcia, ale to nie jest tak, że ten cel nie jest możliwy dla realizacji. Natomiast wymaga potężnej dyscypliny i współpracy zarówno po stronie regulatora, jak i uczestników rynku, ale też instytucji finansowych. To instytucje finansowe pozwalają w sposób skuteczny popularyzować te technologie dlatego, że dzisiaj mając atrakcyjne finansowanie po stronie bankowej, czy leasingów sprawiają one, że rzeczywiście ten odbiorca końcowy nie musi na starcie wydać kilkunastu bądź kilkudziesięciu tysięcy lub nawet kilkuset tysięcy złotych przy większych instalacjach z własnego kapitału, tylko może w sposób sensowny rozłożyć to jako inwestycję na lata i zmienić sobie rachunek za energię kosztem raty leasingu bądź kredytu.
Jaki widzi Pan największy problem w polskiej energetyce?
Na pewno jednym z takich głównych elementów jest kwestia stanu sieci elektroenergetycznej w kraju. Dzisiaj tempo jej modernizacji nie jest wystarczająco szybkie do tego, by rzeczywiście podołać wszystkim wyzwaniom. Wystarczy sięgnąć pamięcią do sytuacji, w których wygrane w aukcji elektroenergetycznej projekty nie mogły zostać przyłączone do sieci ze względu na brak wolnych mocy. Druga sprawa to to, czego rynek nie lubi, czyli niestabilna regulacja hamująca rozwój. Wystarczy wspomnieć, że w kwestii net-meteringu od czerwca do października mieliśmy 3 projekty ustaw, mówiące o tym, w jakim kierunku ta ustawa będzie się zmieniała. Tak potężne zmiany po stronie ustawodawczej zawsze powodują to, że ten klient końcowy, który na co dzień nie jest założony w tych regulacjach, jest totalnie zdezorientowany. Zatem potrzebne jest stabilne przewidywalne ustawodawstwo w kraju. Druga kwestia to potrzeba modernizacji sieci elektroenergetycznej i wprowadzenie cable-poolingu, tak by zwiększyć przepustowość sieci.
Jakie ma Pan jedno życzenie dla polskiej energetyki?
Takim jednym podstawowym życzeniem, którego mógłbym życzyć, to lepszego dialogu pomiędzy stroną społeczną a stroną regulacyjną. Jest to szalenie trudne, by wsłuchiwać się w interesy wszystkich uczestników rynku, dlatego że przepisy dyrektyw, które musimy wypełnić, co do których się zobowiązaliśmy, trzeba realizować szybko. Natomiast wprowadzanie ich w sposób szybki, bez okresu przejściowego stawia pytanie, czy wszyscy uczestnicy rynku, spółki obrotu zdążą się do tych zmian przygotować i czy będą w stanie wprowadzić nowe systemy rozliczeń.
Czy widzi Pan Polskę w 100% opartą na OZE?
Jest możliwe, tylko pytanie o rok, w którym moglibyśmy to osiągnąć. Widzimy już dzisiaj kraje, które potrafią w szczytach produkcyjnych mieć dzień czy dwa oparte w 100 procentach na wietrze, czy wietrze połączonym z fotowoltaiką i małymi elektrowniami wodnymi. Są takie przykłady i praktyki, że są kraje, które osiągają produktywność opartą na OZE, więc pytanie jest, kiedy można by było to osiągnąć i jakim wysiłkiem i nakładem finansowym, ponieważ jest to kosztowny proces.
Jak powinniśmy edukować społeczeństwo w zakresie transformacji energetycznej i energetyki?
Myślę, że dzisiaj społeczeństwo już jest wyedukowane w zakresie OZE, bo to pokazuje jak potężne mamy wzrosty rok do roku w zakresie możliwości mocy wytwórczych. To już nie jest przyrost naturalny, a wręcz można powiedzieć, że przyrost skokowy, bardzo dynamiczny w odniesieniu rok do roku. Myślę, że nasze społeczeństwo jest wyedukowane. To co mnie zaskakuje pozytywnie to, że dzisiaj nasz kanał online sprzedaży rośnie dynamicznie z miesiąca na miesiąc i widzimy trend, że technologia związana z energetyką nie jest już technologią tajemniczą i ten klient często, nie widząc bezpośrednio handlowca u siebie na spotkaniu w domu, czy w spółce, jest gotowy kupić przez internet instalacje fotowoltaiczną i dokonać płatności internetowej za zakupioną instalację. Widzimy, że jeżeli już są grupy odbiorców, które są w stanie kupić za kilkanaście bądź kilkadziesiąt tysięcy złotych rozwiązanie technologiczne bez kontaktu z handlowcem, to pokazuje, że nie jest tak źle z tą świadomością u nas. Natomiast na pewno, to czego mi brakuje, to nie tyle popularyzowanie technologii, a wytłumaczenie kierunku, dokąd zmierzamy, jakie są planowane zmiany, co się będzie działo i dlaczego to się będzie działo. Edukacje postawiłbym na informowanie, co nas czeka i czemu to ma służyć.
Dziękujemy za rozmowę.
Wywiad przeprowadzona 22 listopada 2021 roku podczas konferencji Europower.
Kongres Energetyki Przyszłości 2024
W dniach 16-17 kwietnia 2024 r. odbędzie się KEP24. To już trzecia edycja tego wydarzenia organizowanego przez ZEOP. Oto pierwsze informacje.