Stowarzyszenie „Z energią o prawie”

Niemiecki atomowy rozwód coraz mniej oczywisty

Kryzysu energetycznego ciąg dalszy. Ceny rosną, rosyjski gaz nie gości już tak często na europejskich palnikach, a to wszystko w dobie transformacji energetycznej. Za pasem sezon grzewczy, który będzie dla wszystkich państw trudnym egzaminem z bezpieczeństwa energetycznego. Pod szczególnym znakiem zapytania stoją Niemcy – kraj, który jeszcze niedawno deklarował odejście od atomu do końca 2022 roku. Czy atomowy rozwód okaże się dla Niemców za drogi?

Tło atomowego rozwodu

Niemcy co prawda nigdy nie oparły swojego miksu energetycznego na atomie w takiej skali, jak chociażby Francja, jednak na przełomie XX i XXI wieku energia jądrowa stanowiła około 20% niemieckiej energetyki. Decyzja o stopniowym odchodzeniu od atomu – tzw. Nuclear energy phase-out – rozpoczął się wraz z ruchami antyatomowymi w roku 1989 i poskutkował konsensusem pomiędzy radykalnym odejściem od tego rodzaju energii a dalszym w nią inwestowaniu. Konsensus zakładał eksploatację dotychczasowych obiektów jądrowych do końca roku 2022 wraz z zaniechaniem budowy nowych elektrowni atomowych. Scenariusz ten wydawał się realny aż do lutego 2022 roku, w którym Rosja rozpoczęła działania wojenne przeciwko Ukrainie, co negatywnie wpłynęło na całokształt cen i podaży energii w całej Europie.

W jaki sposób wojna wpłynęła na niemiecką politykę atomową?

Wraz z początkiem „specjalnej operacji wojskowej”, doszło do gospodarczego trzęsienia ziemi. Najmocniejsze z nich miało miejsce na płaszczyźnie energetycznej. Rozpoczęło się ono w marcu 2022 roku, kiedy Rosja zadeklarowała, że od teraz wszystkie transakcje za gaz będą rozliczane w rublach, co było odpowiedzią na zachodnie sankcje. Oczywiście większość państw europejskich, które były związane z Rosją umowami o dostawy gazu, nie zaakceptowało takiej zmiany. Poskutkowało to „zakręceniem gazowego kurka” dla tych państw, w tym również dla Niemców.

Dla energetyki naszego zachodniego sąsiada był to wręcz kolejny Dolchstoß, ponieważ w tym roku Niemcom zostały jedynie trzy reaktory jądrowe, które miały zostać wygaszone do grudnia. Widmo blackoutów i rosnące ceny energii sprawiły, że Niemcy – dotychczas tak sceptyczne wobec atomu – musiały ponownie przemyśleć swoje stanowisko w tej sprawie.

Do zimy, a po zimie - Schluss!

Z pewnym kompromisem pomiędzy zabezpieczeniem własnej energetyki a dalszym odchodzeniem od atomu wyszedł niemiecki minister gospodarki – Robert Habeck. Polega on na tym, że dwie z trzech ostatnich elektrowni jądrowych w Niemczech będą funkcjonowały jeszcze przez zimę. Po tym okresie nastąpić ma całkowite wygaszenie. Cytując Habecka: „Nasza agenda się nie zmienia, po prostu mamy wyjątkowe czasy”. Bezpośrednim celem utrzymania elektrowni Isar 2 oraz Neckarwestheim jest utrzymanie rezerwy energetycznej, która w zamyśle ministra Habecka ma pozytywnie wpłynąć na ceny energii elektrycznej. Pod koniec września niemieckie ministerstwo gospodarki zadeklarowało przedłużenie eksploatacji wspomnianych elektrowni jądrowych do kwietnia 2023 roku.

Jednym z najważniejszych pytań jest: co dalej? Czy atomowy phase-out wróci na stare tory jeszcze tej wiosny, czy może Niemcy zechcą przedłużyć atomowe zabezpieczenie swojej energetyki? Żadnej z opcji nie należy wykluczać, jednak jedno jest pewne – gdyby kryzys przybrał na sile po wyłączeniu wszystkich reaktorów, Niemcy byłyby w dużo trudniejszym położeniu.

Źródła: