Jakie zmiany w energetyce wprowadzi nowa dyrektywa Unii Europejskiej? W rozmowie przeprowadzonej ze Stowarzyszeniem „Z energią o prawie” swoją opinię wyraził adwokat dr Radosław Maruszkin.
Jakie zmiany będą wprowadzały nowe przepisy z dyrektywy CSDD?
23 lutego Komisja Europejska zaproponowała projekt nowej dyrektywy, potocznie znanej jako CSDD, z ang. Corporate Sustainability Due Diligence, określającej obowiązki spółek w zakresie audytu, czy nie naruszają prawa ochrony środowiska i praw człowieka. Na razie jest to projekt Komisji, będzie on przyjęty w zwykłej procedurze ustawodawczej, w której Komisja Europejska prezentuje projekty przepisów. Następnie zgodę muszą wyrazić tzw. wpółlegislatorzy, tj. Parlament Europejski reprezentujący obywateli Unii Europejskiej oraz Rada Unii Europejskiej reprezentująca państwa członkowskie. Ze względu na to, że jest to projekt i może zostać zmieniony w dalszych pracach proponuję, żeby skupić się bardziej na jego ogólnym sensie, a nie dokładnej treści przepisów.
Kogo szczególnie dotknie ten projekt? Jakich przedsiębiorców, kto na tym straci, a kto zyska?
Miejmy nadzieję, że zyska społeczeństwo i ludzie. Natomiast głównym pytaniem jest na kogo dyrektywa nakłada obowiązki. Zakres zastosowania dyrektywy został określony w artykule nr 2. W skrócie obowiązki zostaną nałożone na spółkę szeroko rozumianą (bardziej biznesowo niż z Kodeksu Spółek Handlowych), która zatrudnia co najmniej 500 pracowników i ma obrót przynajmniej 150 mln EUR rocznie lub zatrudnia co najmniej 250 pracowników i ma obrót co najmniej 40 mln EUR rocznie w tzw. zagrożonych sektorach – np. produkcja ubrań, butów, wycinka lasów, wydobycie minerałów zarówno kobaltu w Afryce czy ropy naftowej. Dyrektywa będzie miała zastosowanie również spoza UE np. ze Stanów Zjednoczonych – jeżeli spółki będą miały obrót na terenie UE na poziomie 150 mln EUR rocznie. Innymi słowy, można wyodrębnić trzy grupy przedsiębiorców: duże spółki, średnie spółki z sektorów, które są narażone na łamanie praw człowieka i ochrony środowiska oraz duże spółki spoza UE, które prowadzą biznes w UE.
Jak to się odbije na sektorze energetycznym po wprowadzeniu dyrektywy?
Sektor energetyczny posługuje się tzw. łańcuchami dostaw. Często są one bardzo długie i obejmują cały świat. Jeżeli mamy spółkę zajmującą się handlem ropą naftową, to najczęściej jest tak, że ropa jest gdzieś wydobywana, np. w Arabii Saudyjskiej. Później jest ona przetwarzana np. w rafinerii. Później jest sprzedawana w hurcie, potem w detalu np. na stacji paliw i na końcu zużywana przez konsumenta np. jeżdżącego samochodem. W takim wypadku na spółkę np. Orlen zostanie nałożonych wiele obowiązków. Przede wszystkim będzie musiała zintegrować obowiązki w zakresie Due Dilligence, czyli audytu ze swoimi politykami wewnętrznymi i opisać np. jakie ma podejście do ryzyka w długim terminie, jak mają postępować pracownicy, jeżeli napotkają ryzyko i ogólne procesy wewnętrzne (regulamin). Po drugie spółka powinna zidentyfikować aktualne i potencjalne ryzyka naruszenia praw człowieka i ochrony środowiska. Po trzecie ma ona obowiązek zapobiegania naruszeniom, a tam, gdzie jest to pod pewnymi warunkami niemożliwe, natychmiast do zaprzestania i ograniczania. Ma obowiązek ocenić z art. 8 i zminimalizować jak najszybciej liczbę naruszeń. Musi zostać wprowadzona procedura wewnętrzna naruszeń, czyli np. pracownik wydobywający ropę ma mieć możliwość poinformowania Orlenu, że w Arabii Saudyjskiej ta ropa wydobywana jest z naruszeniem ochrony mórz i oceanów. Później część informacji powinna zostać opublikowana na stronie spółki. Dodatkowo każda spółka musi w swoim modelu biznesowym przedstawić strategię przejścia na bycie zrównoważoną środowiskowo i na prowadzenie swojej działalności zgodnie z tzw. Porozumieniem Paryskim (najważniejsza umowa międzynarodowa dotycząca ograniczenia zmiany klimatu o nie więcej niż 1,5-2 stopnie wzrostu temperatury w stosunku do ery przedprzemysłowej). Później wiele obowiązków nakładanych jest na Directors, czyli wyższą kadrę kierowniczą bardziej rozumianej biznesowo niż przepisowo. W polskich przepisach to członkowie zarządu, członkowie rady nadzorczej. Oni mają obowiązek, aby wszystkie obowiązki spółek naprawdę działały.
Czy uważa Pan, że polskie spółki są gotowe na przyjęcie tej dyrektywy? Jeśli nie to jakie zmiany powinny wprowadzić?
Duże spółki polskie są nietypowe na tle UE, ponieważ rzadko działają poza granicami kraju. Większy wpływ ta dyrektywa będzie miała na spółki na zachodzie Europy, takie które działają w krajach o niższym standardzie ochrony środowiska i ochrony praw człowieka. Wynika to częściowo ze spuścizny kolonialnej, np. więcej francuskich spółek działa w Afryce Zachodniej niż polskich spółek. Myślę, że wpływ na polskie spółki będzie mniejszy, bo rzadko dokonują naruszeń ochrony środowiska czy praw człowieka na innych kontynentach.
Czyli w Polsce nie mamy się czego obawiać, w szczególności przedsiębiorstwa gazowe, petrochemiczne i związane z ropą?
Myślę, że w mniejszym stopniu. Istotne będzie to, jak przyjąć strategię działania zgodną z Porozumieniem Paryskim, ponieważ zakłada ono jak najszybsze odejście od spalania węgla i tutaj takie spółki jak PGE, Tauron itp. mogą mieć problem, ponieważ ich model biznesowy opiera się na spalaniu węgla. Np. dla zachodu Europy jest to mniejszy problem, bo tam dużo koncernów już odeszło od spalania paliw kopalnych, zwłaszcza węgla. W Polsce może to być trudne.
Czy ratunkiem dla szybszego odejścia od węgla i podporządkowania się Porozumieniu Paryskiemu może być utworzenie Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego?
Zależy jak będzie funkcjonować. Jeśli NABE ma być skansenem, do którego przeniesiemy całą energetykę węglową, która dzisiaj nie jest w stanie funkcjonować, a jeśli miałaby to tylko w warunkach rynkowych i otrzymać wypłatę od państwa, to najprawdopodobniej nie będzie to dobry pomysł. Jeżeli stworzymy NABE, która pokona wady wynikające z wolnego rynku, które spowalniają rozwój transformacji energetycznej, to będzie to pozytywne – diabeł tkwi w szczegółach.
Wracając do dyrektywy, jakie sankcje będą czekały spółki, które nie będą wywiązywały się z założeń?
To jest jedna z największych rewolucji w dyrektywie. Część obowiązków realnie spółki spełniają same, czasami zobowiązują ich do tego akcjonariusze, pomijając jakość dokumentów w zależności od tego, jak bardzo zarząd czy akcjonariusze przestrzegają tych dokumentów. Proponowane są dwa mechanizmy. Pierwszy – państwo członkowskie powinno przyjąć system kar – w naszym rozumieniu administracyjnych kar pieniężnych. Powinny być nakładane od obrotu i wielkości spółki. Mechanizm sankcji działałby podobnie jak w przypadku RODO.
Czy możemy nazwać to „RODO dla ochrony środowiska i praw człowieka”?
Tak, zdecydowanie, przy czym UE może przyjmować akty prawne w trzech rodzajach. Rozporządzenie (RODO) jest bezpośrednio stosowalne, a dyrektywa wymaga implementacji. W praktyce rozporządzenie jest często bardziej rygorystyczne dla przedsiębiorców. Natomiast drugą rewolucją jest przepis, iż za złamanie postanowień spółka będzie mogła odpowiadać cywilnie. Być może rozwinie się model taki jak w Stanach Zjednoczonych, gdzie sankcją za nieprzestrzeganie przepisów środowiskowych jest czasami konieczność zapłaty bardzo wysokiego odszkodowania cywilnego. Myślę, że to może być największą rewolucją w dyrektywie.
Czy dyrektywa wskazuje zakres kar?
Na tym etapie ustalone jest iż ma to być dotkliwa, odstraszająca kara.
Jak dyrektywa wpłynie na proces transformacji energetycznej, w którym ma być spory udział magazynów energii, a jednocześnie przy pozyskiwaniu surowców do nich są naruszane prawa człowieka i kwestie związane z klimatem?
Prawo ochrony środowiska jest najczęściej tworzone na trzech poziomach. Najpierw są przyjmowane umowy międzynarodowe zawierane między państwami np. Porozumienie Paryskie. Później UE, która jest światowym liderem w standardzie ochrony środowiska często powtarza umowę międzynarodową przyjmując swój własny akt prawny. Później państwa członkowskie przyjmują szczegóły od siebie. W załączniku nr 1 części drugiej wymienione są umowy międzynarodowe, których naruszenie będzie naruszeniem dyrektywy. Dotyczą kwestii zagrożonych gatunków, zanieczyszczeń chemikaliami, pestycydami, ochrona dziury ozonowej, niebezpieczne odpady. W większym stopniu odnosi się do ochrony środowiska niż do ochrony klimatu. Np. raczej niewiele zmieni ta dyrektywa w kontekście gazów cieplarnianych, ale dużo może zmienić w wydobyciu kobaltu w Afryce na potrzeby samochodów elektrycznych czy magazynów energii. Może być tak, że duża spółka nie będzie mogła udawać, że nie wie co się dzieje w kopalni. Jeżeli zignoruje swoje obowiązki, będzie mogła zostać pozwana i będzie musiała wypłacić odszkodowanie cywilne np. ludności w Kongo. Wydobycie surowców może być objęte i każde ryzyko wpływa na koszt. Albo spółka zmniejszy swoją marżę lub przerzuci część kosztów na nabywcę. W skrócie minerały i metale mogą być droższe. Już teraz w kontekście łańcuchów dostaw mówi się, że jest problem z minerałami, metalami ziem rzadkich dla oze, bo często przy ich wydobyciu dochodzi do naruszeń środowiska np. gigantyczne ilości wody muszą być wykorzystane do podczyszczania urobku. Czasami mówi się, że UE wyeksportowała swoje emisje.
Czy jest to słuszna droga, czy w inny sposób powinniśmy podejść do ochrony środowiska i praw człowieka?
Myślę, że jest to słuszna droga. Nie wiem, czy jest wystarczająca, ponieważ ścierają się dwie koncepcje. Czy ważniejsze jest bezpieczeństwo prowadzenia biznesu i koncepcja ograniczonej odpowiedzialności spółki, czy realna ochrona praw człowieka i środowiska? W mojej ocenie druga. W systemie anglosaskim w prawie brytyjskim jest koncepcja piercing corporate veil, to jest przebicie bariery odpowiedzialności w przypadku wystarczająco poważnych naruszeń. Jaki to będzie miało wpływ? Myślę że będzie to kolejny czynnik kosztotwórczy dla spółek i droższe będzie przywożenie czegoś spoza UE.