Polska jeszcze nie zdążyła postawić pierwszej elektrowni jądrowej, a już koncepcje budowy następnych pojawiają się jak grzyby po deszczu. Jest to oczywiście zjawisko jak najbardziej pożądane, wręcz pozytywnie zaskakujące – w końcu zbliżamy się do celu, który obraliśmy sobie w latach 80-tych. Watro jednak podsumować obecne informacje i zadać pytanie: czy nie spieszymy się za bardzo?
Stanęło więc na PWR-ach
Ostatnie doniesienia medialne jednoznacznie wskazują, że pierwsze elektrownie jądrowe w przyszłym miksie energetycznym Polski powstaną we współpracy z Amerykanami i Koreańczykami. Ci, którzy na bieżąco śledzili atomowe wiadomości, mogą zapytać: „A co z Francją?”. Reaktory EPR, których ofertę składał Warszawie Paryż, również mogą zagościć w naszych granicach, choć nieco później. Ostatnie informacje, płynące bezpośrednio z rządu, wskazują na to, że poza dwiema nadmorskimi elektrowniami atomowymi, które powstać mają z pomocą USA i Korei Południowej, planowana jest również trzecia elektrownia w głębi kraju. Właśnie ta ma zostać zbudowana we współpracy z Francją. Mamy więc trzech głównych „ojców chrzestnych” polskiej energetyki jądrowej – ich liczba nie powinna jednak budzić niepokoju. Wszystkie z planowanych elektrowni opierają się bowiem na nowoczesnych generacjach PWR-ów, czyli najbardziej sprawdzonego typu reaktora, który bezawaryjnie służy ludzkości od dziesięcioleci.
Nie zapominajmy o SMR-ach
W tle planowanych, dużych przedsięwzięć jądrowych, przemykają się informację o przedsięwzięciu bardziej przełomowym – choć o mniejszych gabarytach. Amerykański startup, którego celem jest wybudowanie pierwszych małych reaktorów modułowych, ma ten cel zrealizować już na początku lat 30′ XXI wieku! W konsekwencji Polska może zaraz po debiucie na rynku konwencjonalnej energetyki jądrowej zyskać tytuł pioniera na płaszczyźnie rozwoju technologii SMR. Tutaj znów zadowolenie i optymizm miesza się z wątpliwościami – czy zmiany nie zachodzą za szybko?
Jak prezentujemy się na tle innych krajów?
Biorąc pod uwagę to, co ustaliliśmy do tej pory, mogłoby się wydawać, że „łapiemy zbyt wiele srok za ogon”, jednak byłaby to nieuzasadniona obawa. W rzeczywistości nie wybiegamy za bardzo w przyszłość – po prostu nadrabiamy straty ostatnich dekad, przy sprzyjających wiatrach społecznych. Atom powrócił do łask i najwyższy czas na tym skorzystać. W zakresie największych inwestycji nie polegamy na nieznanej technologii, tylko sięgamy po najlepszą odmianę tej najbezpieczniejszej i najbardziej sprawdzonej. Na reaktorach moderowanych wodą pod ciśnieniem opiera się większość obecnego rynku atomowego, co jest wyznacznikiem standardów opłacalności i bezpieczeństwa. Jeżeli zaś chodzi o inwestycje w SMR – dokładnie to samo robią kraje, które już mają swoje działające PWR. Kanada, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone to tylko wybrane przykłady krajów, które rozwijają się właśnie w tym kierunku. Pozwala nam to prognozować, że tam, gdzie atom sprawdzi się jako składnik miksu energetycznego, tam też układ PWR + SMR będzie miksem technologii wewnątrz tej gałęzi energetyki. I w świetle takich założeń działania Polski, choć pospieszne, są jak najbardziej trafne.