Jak już pisaliśmy, otrzymaliśmy do testów od salonu Audi w Płocku elektryczny samochód Audi Q4 e-tron. Tak się akurat złożyło, że w tym samym czasie nadarzyła się bardzo dobra okazja do przetestowania go w trasie na dystansie około 400 km.
Wyruszając w trasę zdawaliśmy sobie sprawę, że podróż będzie się nieco różniła od tych, które do tej pory realizowaliśmy. Wcześniej opisywane krótkie trasy mogliśmy pokonać praktycznie bez żadnego ładowania i dłuższych przerw. Tym razem jednak musieliśmy obrać pewną strategię podróży. Jeżeli chcecie dowiedzieć się. jaka była nasza strategia i czy okazała się ona trafna, zapraszamy do zapoznania się z wynikami naszego testu długodystansowego.
Trasa do pokonania
Celem naszej wyprawy było Lotnisko im. Fryderyka Chopina w Warszawie, zaś punktem startowym Włocławek. Z uwagi na fakt, że podróż odbywaliśmy praktycznie z centrum kraju w kierunku stolicy, zakładaliśmy, że będą nam sprzyjały „dobre” wiatry. Rzeczywistość okazała się jednak nieco odmienna.
W dniu wyjazdu używaliśmy nieco samochodu w warunkach miejskich, w związku z czym przed wyruszeniem w podróż podłączyliśmy go do gniazdka domowego celem uzupełnienia baterii. W ciągu 4 godzin ładowania z gniazdka 230V bateria pojazdu z 57% podładowała się do około 65%, co przekładało się wedle szacunków komputera pokładowego na zasięg rzędu 140-150 km. Sprawdziliśmy za pomocą aplikacji plugshare, że po 70 km powinniśmy trafić na ładowarkę szybkiego ładowania (CCS) i wobec tego postanowiliśmy wyruszyć w podróż po autostradzie z prędkością 120 km/h.
Przed rozpoczęciem podróży ustawiliśmy nasz cel w nawigacji samochodu. System ten od razu wskazał, iż posiadając akumulator naładowany w ok. 65% nie dotrzemy do naszego punktu docelowego, w związku z czym zasugerował nam proponowane na naszej trasie stacje ładowania. Informacje przekazane przez nawigację systemową poinformowały nas również ile czasu powinniśmy spędzić na każdej z ładowarek tak, aby spokojnie dotrzeć do celu. Rozwiązania to jest niezwykle pomocne przy wybieraniu się w dalsza podróż, jednak warto zwrócić uwagę, że do systemu wprowadzone są nie wszystkie dostępne stacje ładowania, a jedynie te, które współpracują z marka Audi (IONITY i GREEN WAY).
Na początku podróży korzystaliśmy z tego, co oferował nam samochód, a więc między innymi z systemu multimedialnego i klimatyzacji. Zauważyliśmy jednak szybko, że o ile używanie systemu nie pobiera dodatkowej energii, to klimatyzacja już tak, o czym wspominaliśmy również w naszym poprzednim wpisie. Samo uruchomienie klimatyzacji automatycznie obniżało szacowany zasięg pojazdu o 10 km, w związku z czym używaliśmy jej sporadycznie, wyłącznie w momentach, kiedy pojawiła się potrzeba odparowania szyb.
Pierwsze niespodzianki
Nasze plany spokojnej podróży szybko zweryfikował dramatycznie spadający zasięg. Zdawaliśmy sobie sprawę, iż samochody elektryczne w trasie charakteryzują się dużo mniejszym zasięgiem, jednak szybkie tempo w jakim malał zasięg naszego auta nieco nas zaskoczył. W efekcie tego zmniejszyliśmy prędkość do 90 km/h.
Gdy dojechaliśmy na pierwszą zaplanowaną stację ładowania, znajdującą się na stacji Lotos MOP Krzyżanów Zachód, spotkała nas pierwsza duża nieprzyjemna niespodzianka. Stacja szybkiego ładowania, na której mieliśmy spędzić około 10-15 min by bezpiecznie się doładować i dojechać do planowanego celu podróży niestety okazała się od dwóch dni nieczynna. Pracownicy stacji byli w pełni świadomi, że punkt ten nie działa i nie został naprawiony, choć aplikacja plugshare podawała informacje zgoła odmienne. Aby nieco się zabezpieczyć na dalszą podróż zdecydowaliśmy się skorzystać z ładowarki zasilanej prądem zmiennym, która w ciągu około 20 min podładowała nasz samochód o niecałe 2 kWh. Poprawiło to jedynie nasze samopoczucie psychiczne, gdyż wspomniane 2 kWh przekładało się wprost o powiększenie zasięgu samochodu o około 10 km. Nasuwa się jeszcze jedno pytanie, ile zapłaciliśmy za pierwsze ładowanie poza domem? Z powodu braku możliwości skorzystania ze stacji szybkiego ładowania, wspomniane 20 min wolnego ładowania mogliśmy zrealizować bezpłatnie. W przypadku, gdyby stacja CCS działała, za pełne ładowanie zapłacilibyśmy 69 zł, niezależnie od ilości pobranej z ładowarki energii. Czy drogo? Czytając dalszą część naszych przygód sami Państwo ocenicie.
Pierwsze „szybkie” ładowanie
Nasze 20 minutowe doładowanie na stacji Lotos nie było zbyt efektowne, w związku z czym musieliśmy podążać do kolejnego punktu ładowania, który był oddalony od MOP Krzyżanów o około 50-60 km. Dotarliśmy do stacji IONITY, na której podłączyliśmy się do ładowania na kolejne 30 min. Ładowanie to przebiegało sprawnie, jednak nie mogliśmy wykorzystać pełnego potencjału ładowarki. Maksymalna moc jaką mógł przyjąć samochód to 120 kW, deklarowana moc ładowarki to 350 kW, zaś nasz samochód ładował się ze średnią mocą 36,30 kW. Przyczyny, dla których średnia moc ładowania od 40 do 80% była tak niska, wyjaśnimy w kolejnych naszych wpisach.
Powstaje też inne pytanie dotyczące tej sesji ładowania. Ile nas to kosztowało? Wspomniane ładowanie wyniosło nas łącznie 62,45 zł za 20,90 kWh, zatem koszt jednej kWh to niecałe 3 zł.
Po doładowaniu akumulatora do 80% wyruszyliśmy w dalszą podróż. Po naładowaniu zasięg samochodu wskazywał nam około 160 km, dzięki czemu byliśmy przekonani iż bezpiecznie dojedziemy do celu, od którego dzieliło nas około 105 km. Z racji, że czas nas już nieco naglił postanowiliśmy podążać dalszy etap trasy z prędkością 140 km/h, co przełożyło się również na wyższe zużycie energii wynoszące około 25 kWh/100 km . Dojeżdżając do celu zostało nam 50 km zasięgu, co zgadzało się z założeniami przyjętymi przez komputer pokładowy.
Podróż do Warszawy, pomijając czas niezbędny do przebycia całej drogi, wydłużyła się nam o około 60 minut, co było spowodowane niedziałającą infrastrukturą i koniecznością spędzenia dodatkowych minut na ładowaniu samochodu i podłączeniu się do aplikacji. W sprzyjających warunkach, biorąc pod uwagę punkty ładowania rozmieszczone na naszej trasie, podróż mogłaby się wydłużyć jedynie o około 20-30 min z uwagi na ładowanie na dwóch stacjach wytypowanych po drodze. Niestety, istotne niedopatrzenia infrastrukturalne trafnie odzwierciedlają aktualne podejście do branży aut elektrycznych. Szkoda tylko, że odbija się to głównie na podróżujących, a w tym wypadku – na nas.
„Jest prawda czasów i prawda ekranu” – o ładowarkach
Planując naszą podróż, założyliśmy, że opuścimy samochód w okolicy lotniska na ok. godzinę, w związku z czym byłby to świetny moment na doładowanie naszego Audi. Z planów doładowania nic jednak nie wyszło, gdyż po dotarciu na zlokalizowaną nieopodal stację paliw, gdzie według naszych danych powinna znajdować się ładowarka dowiedzieliśmy się od obsługi, że nie możemy z niej skorzystać. Pracownicy wskazali, że „ktoś nam kiedyś mówił, że gdzie jest gniazdo do ładowania, ale nie wiemy gdzie dokładnie się znajduje”. Ładowarka, jak się później okazało, była zlokalizowana w zupełnie innym miejscu. Trochę w tym było naszej winy, że nie poznaliśmy dokładnej lokalizacji okolicznych punktów ładowania, jednak sądząc po zdziwieniu obsługi stacji Orlen, mogliśmy sami doświadczyć, że samochody elektryczne wciąż stanowią rzadkość i brak jest zaplecza do ich obsługi.
Nieco zmęczeni podróżą i zirytowani całą sytuacja szukaliśmy w okolicach lotniska dostępnej ładowarki CCS. Taką udało nam się znaleźć w Galerii Mokotów (Westfield Mokotów), a więc 4,5 km dalej. Dojechaliśmy na miejsce, które wskazywała nam nawigacja, ale zlokalizowanie stacji ładowania wymagało większego wysiłku. Na słupku obok Galerii dostrzegliśmy kilka ikonek, w tym jedną symbolizująca punkt ładowania. Będąc dobrej myśli wjechaliśmy na teren płatnego parkingu i krążyliśmy w poszukiwaniu ładowarki Green Way. Wreszcie trafiliśmy na nią na jednym z wyższych pięter, ale prawdę mówiąc był to czysty przypadek. Dużym ułatwieniem okazała się na pewno pora nocna i brak jakichkolwiek samochodów na parkingu. Znalezienie jej zajęło nam nieco czasu, gdyż na terenie parkingu nie dostrzegliśmy żadnych oznaczeń ułatwiających znalezienie właściwej drogi. Dla osób, które nie znają tej galerii handlowej, odnalezienie punktu ładowania mogło stanowić pewne wyzwanie. Ładowanie do 80% baterii trwało tutaj ok. 37 minut. W tym czasie nasza bateria doładowała się o 32,21 kWh. Łączny koszt ładowania wyniósł nas 81,17 zł, więc 2,52 zł za 1 kWh.
Awaryjne słupki
W drodze powrotnej z Warszawy zorientowaliśmy się, że aby bezpiecznie dojechać do celu, musimy zrobić jeszcze jedną, choćby krótką przerwę na podładowanie baterii. Jedna z aplikacji (Orlen charge lub Plugcharge) informowała nas, że szczęśliwe po drodze będziemy mijali stację ładowania. Sugerując się tymi wskazówkami zjechaliśmy na wskazane miejsce. Znajdowała się tam świeżo postawiona ładowarka, owinięta w folie, która … nie została jeszcze oddana do użytku. Było już dość późno i zmęczenie dawało o sobie znać, więc postanowiliśmy zrobić krótką przerwę. Ładowanie auta i jednoczesna drzemka? Świetne połączenie, jednak póki co trudne do zrealizowania w naszych warunkach. Po 30 min odpoczynku wyruszyliśmy w dalszą podróż, starając się oszczędzać energię.
System zaimplementowany w Audi przewidywał podobne sytuacje, gdyż jedną z opcji systemu jest tryb „Range Mode”, który minimalizuje zużycie energii w samochodzie w krytycznych momentach. Mając świadomość iż podróżujemy w środku nocy, autostradą i nie zamierzamy zostać na środku drogi bez zasilania do dalszej podróży, postanowiliśmy wypróbować wspomniany tryb.
W drodze powrotnej ponownie odwiedziliśmy stację ładowania IONITY, gdzie chcieliśmy przeprowadzić szybkie ładowanie. Jednak tego dnia pech nas nie opuszczał. Po podjechaniu do puntu i podłączeniu kabla ładującego na naszym telefonie wciąż widniał napis „proszę podłączyć ładowarkę”, mimo iż była ona podłączona. Stwierdziliśmy, że może popełniliśmy jakiś błąd i spróbujemy ponownie. Po 5 nieudanych próbach rozpoczęcia ładowania i tym samym stracie 20 min stwierdziliśmy, że to słupek musi być uszkodzony.
Po podłączeniu ładowarki do innego słupka ładowanie rozpoczęło się poprawnie i po 13 min ładowania mogliśmy wyruszyć w dalszą podróż do domu. Koszt naszego ostatniego szybkiego ładowania – 31,85 zł za 10,66 kWh. Średnia prędkość ładowania to 46,62 kW.
Droga powrotna, w związku z kilkoma problemami, wydłużyła się o prawie dwie godziny. Najpierw z racji braku ładowarki pod lotniskiem musieliśmy poświęcić 15 min na szukanie punktu ładowania oraz 40 min na ładowanie. Straciliśmy kilka minut na stacji, na której ładowarka nie została jeszcze oddana do użytku, 20 min na nieudanych próbach podłączenia ładowarki oraz 15 min na ładowanie. De facto przy ładowaniu samochodu podczas naszego wyjścia na lotnisko, wystarczyłaby nam jedna 20-minutowa przerwa na podładowanie i krótki odpoczynek, abyśmy mogli bezpiecznie dojechać.
Jazda elektrykiem – walka o życie czy przygoda?
Bez wątpienia jazda elektrykiem to zarówno niezwykle ciekawa przygoda, choć niekiedy połączona z walką o życie. Co zatem radzimy, przed wyruszeniem w długa trasę?
Przede wszystkim, w punkcie początkowym bateria powinna być w 100% naładowana. W naszym przypadku, w pełni naładowana bateria obniżyła by czas podroży prawdopodobnie o 30-40 min. Niestety, ponieważ w okolicy Włocławka nie dysponujemy ładowarką szybkiego ładowania ani odpowiednią infrastrukturą do ładowania prądem AC, nie zdążyliśmy podładować samochodu do pełna.
Co więcej, również baterię w naszym smatfonie powinniśmy w pełni naładować lub chociaż zabrać ze sobą powerbank. Praktycznie wszystkie ładowarki są obsługiwane z poziomu aplikacji na telefon. Bez zainstalowania aplikacji i podpięcia do niej swojej karty bankowej o podładowaniu samochodu poza domem możemy jedynie pomarzyć. Niektóre marki oferują również karty RFI, które umożliwiają jedynie przybliżenie karty do czytnika na stacji ładowania po podłączeniu samochodu do ładowania. Karta RFI ma również swoje minusy, bowiem nie wszyscy operatorzy są podpięci pod wspomniany system, w związku z czym nie na każdej stacji będziemy mogli z niej skorzystać.
Bardzo ważne jest też wcześniejsze dobre przygotowanie i rozplanowanie całej podroży nie dwa, a nawet trzy razy, z uwzględnieniem kilku planów awaryjnych. Bez tego podróż może z przyjemności przerodzić się w walkę o życie i o dodatkowe kilometry do zasięgu. W istocie – największym przeciwnikiem w naszej testowej podróży okazała się niewielka liczba ładowarek, ich nierównomierne rozmieszczenie, a także usterki techniczne istniejącej infrastruktury. Szybkich ładowarek na trasie widzieliśmy bardzo niewiele (dosłownie trzy działające). Na stacjach paliw nie było często żadnej infrastruktury do ładowania. Dodatkowo w jednym miejscu zazwyczaj były 2, czasem 4 miejsca do ładowania. Biorąc pod uwagę fakt, że niektóre z nich mogą być niesprawne (jak przydarzyło to się nam) i że część z nich może być zawczasu zajęta, liczba ta nie jest wystarczająca. W samej Galerii Mokotów miejsc do ładowania było 10, co należy ocenić pozytywnie, jednakże dojazd do nich był naszym zdaniem niedostatecznie oznakowany i wymagał przejechania po kilku piętrach parkingu i pewnej dozy szczęścia.
Zanotowane przez nas zużycie w trasie przy stałej prędkości 90km/h i niezbyt dynamicznym wyprzedzaniu wynosiło ok. 18,4 kWh/100, przy prędkościach 120 km/h wzrosło do około 21-22 kWh/100km, zaś przy prędkości 140 km/h wynosiło około 24-25 kWh/100 km. Ocenić je należy dobrze. Zasięg naturalnie można w niewielkim zakresie powiększyć rezygnując z korzystania z klimatyzacji, stosując eco driving itp., ale realnie jest to dosłownie kilka-kilkanaście km.
Pamiętajmy, że o ile w przypadku wyczerpania benzyny czy ropy możemy jeszcze ratować się baniakiem lub kanistrem, to dla auta elektrycznego jedynym ratunkiem w razie wyczerpania akumulatora jest holowanie lub wezwanie lawety. Fakt ten zmusza do szukania ładowarki już w sytuacji, gdy zasięg wynosi jeszcze dobre kilkadziesiąt kilometrów.
Porozmawiajmy o pieniądzach
Całkowity koszt przejazdu Włocławek – Warszawa – Włocławek (łącznie 400 km) wyniósł nas 175 zł. To dużo. Dla porównania, koszt przejazdu tej samej trasy samochodem benzynowym podobnej klasy wyniósłby nas około 170 zł, zaś przy samochodach z instalacją LPG około 80-100 zł, co potwierdzają nasze własne rachunki.
Korzystając z ładowarek szybkiego ładowania najbardziej opłacalna wydawała się oferta stacji Lotos MOP Krzyżanów, jednak niestety nie działała. Za 69 zł mieliśmy możliwość naładowania baterii nawet od 0 do 100%. Żadna inna ładowarka na trasie nie oferowała korzystniejszych cen. Koszt 1 kWh przy ładowaniu na stacji Lotos wyszedłby nas około 1,35 zł/kWh. Niestety nie mieliśmy okazji skorzystać z tej oferty.
Ładowanie na stacji IONITY, bez wykupionego abonamentu kosztowało nas 2,98 zł/kWh. Łącznie zapłaciliśmy 94,30 zł za31,56 kWh. Przy wykupieniu odpowiedniego abonamentu, koszty ładowania byłby znacznie niższe.
Na stacji Green Way również ładowaliśmy bez dodatkowego abonamentu. Zdecydowaliśmy się na wybór opcji standardowej, w której za każdą kWh płaciliśmy 2,52 zł. W przypadku wykupienia stosownego abonamentu usługa ładowania na stacji Green Way również by znacznie spadła.
Z racji, iż ze stacji ładowania korzystaliśmy tylko jednorazowo , wykupienie abonamentów było dla nas nieopłacalne.
Przed wyruszeniem w podróż samochodem elektrycznym warto wyposażyć się już wcześniej w aplikacje stacji, na których będziemy ładować, i podpięcie pod nie kart płatniczych, co usprawni nam cały proces ładowania. Aplikacją pomocną do zaplanowania postojów jest Plugshare. Pokazuje ona wszystkie ładowarki, które znajdują się na naszej drodze.
Na koniec warto sobie zadać jedno pytanie: czy samochód elektryczny to dobre rozwiązanie na długie trasy?
Według nas nie. Braki infrastrukturalne, błędy ładowarek i inne zdarzenia losowe, dotyczące głównie infrastruktury ładującej, mogą sprawić, iż podróż wydłuży nam się o kilka godzin.
Aleksander Tretyn
Stowarzyszenie „Z energią o prawie”
Andrzej Ciechalski
Stowarzyszenie „Z energią o prawie”