Niewiele jest takich okazji, aby kraje, które wykazują się olbrzymią dysproporcją w rozwoju gospodarki i technologii spotykały się jak równy z równym – a właśnie coś takiego mogliśmy zaobserwować 4 grudnia. Do meczu o wejście do ćwierćfinału Mistrzostw Świata walczyła Wielka Brytania i Senegal. Mecz z poprzedniej soboty pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Holandią zakończył się zwycięstwem tych drugich 3:1. Mieliśmy zatem piękny przykład walki małego państwa z kontynentalnym supermocarstwem – choć oczywiście w piłce nożnej nie ma to większego znaczenia. Ma to natomiast znaczenie w energetyce – a właśnie pod tym względem porównamy tutaj USA i Holandię. Warto przy tym skorzystać z możliwości i przy okazji przybliżyć zainteresowanym energetyczną sylwetkę obu par tych krajów.
Senegal
Porównanie to najlepiej rozpocząć od Senegalu, stanowiącego – niestety – żywy przykład afrykańskiego kraju, którego lata bycia kolonią zamorskiego mocarstwa wciągnęły w szereg społecznych, gospodarczych oraz energetycznych problemów. Rozpocząć należy od tego, że w Senegalu jedynie 65% obywateli ma dostęp do energii elektrycznej. Mówiąc więc o energetyce tego kraju, trzeba pamiętać, że nie rozwiązał on jeszcze kwestii logistycznych.
Senegal opiera się w 100% na energii cieplnej, która pochodzi w niemalże w 100% z ropy i biomasy, uzupełnionej kilkoma procentami węgla. Nie jest to w żaden sposób zaskakujące – wiele krajów rozwijających się korzysta z tych surowców, aby jak najtaniej „nadgonić” dystans ekonomiczny, który dzieli je od państw rozwiniętych. Biorąc pod uwagę ekologię, nie jest to najlepszy argument, jednak pamiętajmy, że łatwo oceniać z perspektywy państwa europejskiego, które – choć miewa swoje problemy – jest w dużo wygodniejszej sytuacji.
Co ciekawe, Senegal ma pewne aspiracje atomowe. Niemalże dosłownie rok temu zakończyła się doradczo-badawcza akcja Międzynarodowej Agencji Energii Jądrowej (IAEA), która pozytywnie zaopiniowała zarówno zaangażowanie Senegalu w tej kwestii, jak również ewentualne rozpoczęcie prac nad budową elektrowni jądrowej.
Wielka Brytania
Opisując zaś energetykę Wielkiej Brytanii powinniśmy pamiętać o tym, że jest to kraj, który historycznie stoi „po drugiej stronie barykady”. Imperium Brytyjskie swego czasu jednoczyło pod swoim sztandarem aż 1/3 wszystkich lądów Ziemi. W prosty sposób przekłada się to na obecną zamożność Brytyjczyków, jak również ich sytuację energetyczną.
Zjednoczone Królestwo, choć nadal opiera się w większości na emisyjnym źródle energii, to można powiedzieć, że „nie ma tragedii”. Źródłem tym jest bowiem gaz ziemny. Pokrywa on lekko ponad 40% zapotrzebowania energetycznego tego kraju. Niewiele mniej energii, bo odrobinę poniżej 40% pokrywają źródła odnawialne – z rozsądnym udziałem farm słonecznych. Może to trochę dziwić w kraju, który słynie z dość depresyjnej pogody. Energia jądrowa plasuje się na podium na 3 miejscu, zaspokajając 17% energii.
Wielka Brytania posiada 9 reaktorów jądrowych. Nie jest to wielka liczba, jak na kraj o takim potencjale i takich gabarytach. Jedynie jeden z nich to reaktor typu PWR, który używa wody jako chłodziwa, zaś pozostałe 8 są koronnymi przykładami brytyjskiej myśli inżynieryjnej w zakresie elektrowni jądrowych. Są to AGR – zaawansowane, choć lekko przestarzałe elektrownie jądrowe II generacji, które jako chłodziwa używają dwutlenku węgla. Obecnie większość elektrowni jądrowych UK będzie się stopniowo wygaszała, zaś kraj będzie odchodził od atomu, zastępując go mieszanką gazu i OZE.
Stany Zjednoczone
„Dom wolnych i kraj odważnych ludzi” – tak mówią o sobie Amerykanie. Tych odważnych jest całkiem sporo, bo ponad 330 milionów. Zadajmy sobie pytanie, jak tak liczny i tak bogaty kraj zaspokaja swoje potrzeby energetyczne.
Tutaj niestety odpowiedź będzie rozczarowująca: pomimo dużego zaawansowania technologicznego oraz bycia najpotężniejszą gospodarką świata (powiedzmy ex aequo z Chinami), większość, bo aż 47% energetyki USA stanowi węgiel i ropa. Kolejne główne źródło jest tylko trochę mniej emisyjne – jest to bowiem gaz ziemny, który zaspokaja 32% energetycznych potrzeb tego kraju. Mamy więc bardzo emisyjną gospodarkę, która ponad w 3/4 opiera się na źródłach, których wykorzystanie szkodzi środowisku. Dopiero brakujące 21% stanowi połączenie atomu i OZE, czyli najpewniejszego miksu energetycznego, przyjaznego przyrodzie.
Jądrowa energetyka Stanów opiera się na sporej flocie reaktorów, która liczy sobie aż 96 komercyjnie działających jednostek. Ich łączna moc sięga niemalże 100GW! Biorąc pod uwagę, że atom to jedynie 11% miksu energetycznego USA, pozwala to dostrzec ogrom zapotrzebowania amerykańskiej gospodarki. Elektrownie jądrowe USA składają się w druzgocącej większości z PWRów II i III generacji, zaś wiodącą firmą, która zaopatruje ten kraj w technologię, jest rodzimy Westinghouse. Dokładnie z nimi planuje współpracę Polska przy budowie reaktora AP1000.
Holandia
Jeżeli zaś chodzi o Holandię – należy jej oddać, że mimo bycia krajem mniejszym od USA, jest krajem przynajmniej tak samo rozwiniętym. Holendrzy radzą sobie ze swoimi potrzebami energetycznymi następująco.
Ponad połowa miksu energetycznego tego kraju Beneluksu opiera się na gazie ziemnym. Udział tego surowca wynosi 59%. I choć gaz jest traktowany jako „mniejsze zło” w zakresie bardziej emisyjnych źródeł, to i tych nie brakuje. Węgiel zaspokaja 8% energetycznych potrzeb tego kraju. Krzepiący jest jednak udział odnawialnej energii – tutaj sam wiatr to aż 13%, zaś energia słoneczna dorzuca kolejne 7%. Pozostałe procenty stanowi mieszanka mniej rozwijanych źródeł, jak np. atom.
Holandia posiada obecnie jedną funkcjonalną elektrownie jądrową. Zaspokaja ona około 3% jej energetycznych potrzeb. Jej moc wynosi jedynie niecałe 500MW, opiera się zaś na technologii PWR, podobnie jak większość reaktorów w krajach Zachodu. Pomimo małego nakładu Holendrów na energetykę jądrową, należy ich pochwalić za schludność, z jaką się z nią obchodzą. Holendrzy bowiem nie składują całości swoich odpadów, tak jak niektóre kraje, lecz reprocesują zużyte paliwo jądrowe tak, aby móc z niego ponownie skorzystać. Składowane są zaś jedynie te części, które nie podlegają ponownemu wzbogaceniu.

Jakub Kostka
członek Stowarzyszenia „Z energią o prawie”