Windfall tax – słoń w pokoju kryzysu energetycznego
W poniedziałek 13 lutego w Sztokholmie odbyła się konferencja prasowa premiera Mateusza Morawieckiego i premiera Szwecji Kristenssona. Jej tematami przewodnimi były trwająca od roku wojna w Ukrainie oraz kryzys energetyczny. Na konferencji premierzy usłyszeli też pytanie o nadzwyczajne zyski koncernów energetycznych.
W kontekście rosnących cen i niestabilności w Europie bardzo łatwo wskazać przyczynę – wynikają one bowiem bezpośrednio z rosyjskiej agresji na Ukrainę. Nakładane na Kreml sankcje oraz „zakręcenie kurka” od strony Rosjan są źródłem obecnej sytuacji politycznej. Kraje europejskie ponoszą ciężary niekorzystnej sytuacji gospodarczej, podobnie jak pojedynczy obywatele. Zapominamy jednak o elephant in the room; nie dla wszystkich bowiem sytuacja jest niekorzystna.
Zawirowania na rynku energetycznym, pod którymi upłynął rok 2022, odbiły się pozytywnie na zyskach międzynarodowych koncernów energetycznych. Doskonałym przykładem jest Shell – brytyjski koncern paliwowy, który w zeszłym roku zarobił prawie 42 miliardy dolarów. Jest to największy zysk tej spółki od 115 lat, czyli w zasadzie od początków jej istnienia. Jeszcze grubszym portfelem pochwalić się może Exxon Mobil – amerykańska spółka paliwowa w 2022 roku zarobiła 56 miliardów dolarów! Przykładów takich jest oczywiście więcej.
Powstaje zatem pytanie: co robić w tej sytuacji? Czy zyski międzynarodowych molochów paliwowych, wywołane przez niestabilną światową sytuację gospodarczą, powinny pozostać nienaruszone? Właśnie o to zapytano premierów Polski i Szwecji na konferencji w Sztokholmie.
W odpowiedzi na to pytanie polski premier odpowiedział, że „wprowadzono już pewne mechanizmy, które można zakwalifikować jako podatek od firm energetycznych”. Wskazał również, że wprowadzono także limity, dzięki którym można określić nadmiarowe zyski i nałożyć na nie odpowiedni podatek. Zdobyte w ten sposób środki mają w ten lub inny sposób trafić do mniejszych firm oraz obywateli.
Takie samo stanowisko zajął premier Kristensson, który zadeklarował, że w tym roku dzięki takim podatkom wiele środków zostanie przekazanych szwedzkim konsumentom, minimalizując skutki kryzysu.
Nie brakuje oczywiście głosów krytyki dla takich działań. Często podnosi się argument, że takie dodatkowe podatki mogą odstraszać inwestorów i negatywnie odbijać się przez to na gospodarce. Oczywiście nie wilno bagatelizować takich ostrzeżeń, jednak zdecydowanie jest co cena wymierna dla solidaryzowania skutków kryzysu. Zwykłym obywatelom i małym przedsiębiorcom łatwiej będzie przejść przez ciężkie czasy, gdy wielkie koncerny zasilą budżet publiczny, płacąc podatek od mimowolnego korzystania na kryzysie energetycznym.
Źródła:
https://www.money.pl/podatki/nadchodzi-nowy-podatek-premier-mowi-tak-6866119249812064a.html
Europejskie wsparcie dla Serbii – nagroda główna za siedzenie okrakiem na płocie
Unia Europejska przesłała Serbii bardzo ładną walentynkę – 165 milionów euro. We wtorek w prasie ukazała się informacja, że Serbia i Unia Europejska podpisały porozumienie w sprawie przekazania bałkańskiemu krajowi dofinansowania. Pieniądze mają być wypłacone Serbii jako „pakiet wsparcia energetycznego”. Ciężko jednak nie zwracać uwagi na polityczne tło tego porozumienia.
Serbia już od końca 2 Wojny Światowej, oficjalnie nazywa się „państwem neutralnym”. Nie jest członkiem NATO, Unii Europejskiej (chociaż kandyduje) ani żadnej znaczącej wspólnoty międzynarodowej, poza ONZ. Władze tego kraju utrzymują, że zależy im na neutralnych i poprawnych stosunkach z USA i Unią Europejską, tak samo jak z Rosją i Chinami. W rzeczywistości jednak nikt nie ma wątpliwości, że przez historyczną przyjaźń z ZSRR i inne czynniki Serbia jest krajem, który utrzymuje z Rosją stosunki zdecydowanie cieplejsze, niż reszta Europy. Szczególnie widoczne jest to na tle obecnej inwazji Rosji na Ukrainę.
Od początku wojny Rosyjsko-Ukraińskiej Serbska telewizja publiczna (w całości podporządkowana partii rządzącej) powielała narrację rosyjskich mediów. Mówiono wówczas o „zdobyciu Kijowa w 1 dzień” oraz „sprowokowaniu Rosji przez NATO”. Serbia była też jednym z niewielu krajów europejskich, które nie potępiły na arenie międzynarodowej działań Rosji w związku z agresją na Ukrainę. Co ciekawe, zagłosowali jednak za rezolucją ONZ, która w swoim tekście potępiała tzw. „specjalną operację militarną” Kremla.
Jak więc widać Serbia w przeciągu ostatniego roku rozpaczliwie stara się być po dwóch stronach barykady. Z jednej strony ewidentnie przymila się Rosji, z drugiej zaś prawdopodobnie boi się marginalizacji na arenie międzynarodowej. Obecnie większość krajów europejskich postrzega takie działania jak sankcje gospodarcze na Rosję, wspieranie Ukrainy i potępianie Putina jako standard dla cywilizowanych państw. Stąd też słowa prezydenta Serbii – Aleksandara Vuczića – o tym, że Belgrad „być może będzie musiał” nałożyć sankcje na Moskwę. Można więc porównać dotychczasową politykę zagraniczną Serbii do siedzenia okrakiem na płocie.
Takie zachowanie, choć z pozoru powinno powodować u siedzącego niemały dyskomfort, okazuje się jednak skuteczna. Serbia i Unia Europejska podpisały bowiem porozumienie, na mocy którego Belgrad otrzyma aż 165 milionów euro – warto dodać, że ta suma to odpowiednik aż 1% PKB Serbii. Pieniądze zostaną wypłacone przede wszystkim na wsparcie dla rodzin najbardziej dotkniętych kryzysem energetycznym oraz blisko 70 000 drobnych przedsiębiorców. Z puli pieniędzy duża część pójdzie również na infrastrukturę gazową oraz wspieranie inwestycji w OZE.
W standardowych warunkach taka dotacja nie budziłaby wątpliwości, jednak w świetle obecnej sytuacji politycznej warto zadać sobie pytanie, czy postawa Serbii uzasadnia wypłacenie jej tak dużego wsparcia ze strony UE. Być może jest to jednak transakcja wiązana – prezydent Serbii zaczął bowiem bardziej przychylnie wypowiadać się o ewentualnych sankcjach na Rosję na kilka tygodni przed zadeklarowaniem środków z UE.
Źródła:
https://www.pism.pl/publikacje/serbia-wobec-ataku-zbrojnego-rosji-na-ukraine
https://www.consilium.europa.eu/pl/meetings/european-council/2023/02/09/
Push it to the limit – Finlandia przedłuża działanie najstarszej elektrowni jądrowej
Państwowy koncern energetyczny Finlandii Fortum uzyskał pozytywną decyzję finlandzkiego Ministerstwa Spraw Ekonomicznych i Zatrudnienia o przedłużeniu najdłużej funkcjonującej w kraju elektrowni jądrowej. Loviisa – bo taką nazwę nosi elektrownia – będzie funkcjonować aż do 2050 roku. Co to oznacza dla finlandzkiej i europejskiej energetyki?
Nie ulega wątpliwości, że odcięcie europejskich państw od dostaw gazu z Rosji, wymusiło wiele z nich do niespodziewanych, choć koniecznych decyzji. Gwałtowne inwestowanie w OZE, ponowne uruchamianie elektrowni węglowych i poszukiwanie alternatywnych dostawców są tego przykładami. Wśród nich są też decyzje o odstąpieniu od wygaszania elektrowni jądrowych (w przypadku Niemiec) czy nieplanowanego wcześniej wydłużania ich działalności (jak miało to miejsce we Francji). Jednak bez wątpienia najciekawszym przykładem jest wydłużenie pracy elektrowni Loviisa w Finlandii.
Tamtejszy operator tego obiektu jądrowego – państwowa spółka Fortum – uzyskała pozwolenie na dalszą pracę elektrowni aż do roku 2050. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie wiek obiektu. Lovissa powstawała na przełomie lat 70′ i 80′. Na chwilę obecną jest to więc czterdziestoletnia elektrownia jądrowa – wiek, który wskazuje, że elektrowni już bliżej, niż dalej do zakończenia pracy.
Bez wątpienia jest to działanie, które ma na celu zminimalizować skutki kryzysu energetycznego poprzez zapewnienie dalszej stabilnej podaży energii elektrycznej. Warto jednak przeanalizować konsekwencje tej decyzji.
Lovissa jest olbrzymią elektrownią jądrową, która może w dużej mierze stanowić wzór dla krajów, które zamierzają oprzeć swoją energetykę na tym źródle energii. Mimo tego, że sam obiekt zbudowano w latach 80′, władze Finlandii nie zaniedbywały placówki. Zaraz po katastrofie jądrowej w Fukushimie finlandzka elektrownia pozytywnie przeszła zalecone przez Radę Europejska testy bezpieczeństwa, zaś w 2018 roku zakończona została modernizacja systemów bezpieczeństwa elektrowni. Mimo wieku Loviisa eksperci rządowi uznali, że może ona bezpiecznie funkcjonować przez następne 28 lat.
Należy jednak pamiętać, że względem opinii publicznej jest to zagranie dość ryzykowne. Ostatnie kilka lat pokazuje „renesans” energetyki jądrowej. Bezpieczne funkcjonowanie Loviisa do zaplanowanej daty będzie mocnym dowodem na to, że jest to bezpieczny kierunek rozwoju. Jeżeli jednak doszłoby do incydentu – istnieje spore ryzyko, że powoli odbudowujące się zaufanie do atomu ponownie ulegnie strachowi.
Źródła:
https://www.iea.org/countries/finland
https://www.world-nuclear-news.org/Articles/Fortum-granted-licence-extension-for-Loviisa

Jakub Kostka
członek Stowarzyszenia „Z energią o prawie”